Rosochaty wienek z wrzosów

Mimo,że wakacje się skończyły to za oknami wciąż pięknie. Aż się człowiekowi w domu w wolnym czasie nie chce siedzieć. (Remont wciąż w toku ale....szkoda słońca). Podczas jednego z wypadów natknęłam się dosłownie tuż przy drodze, między wycinką a wykrotami leśnymi , na wspaniałe wrzosowe polany. Grzechotnik już nic  nie mówił, stał odganiał się od komarów a  ja rwałam wrzosy. Spory bukiet mi z tego wyszedł. Wiedziałam co chcę z niego zrobić. Zamarzył mi się wianek.

  Ale najpierw wyszperałam do niego bazę, wypleciona z winobluszczu. Troszkę grubawa, ale jak się nie ma co się chce to wykorzystujemy co jest.


Przygotowujemy plan pracy, gromadzimy druciki i do tego musimy mieć kierownika nadzoru
w moim przypadku kota. Kierownik sprawdza nasz profesjonalizm oraz cierpliwość ( zwłaszcza do kota).


Nieduży pęczek wrzosu skręcamy drucikiem i przymocowujemy do naszej bazy wiankowej. W miedzy czasie wyciągamy kotu w pyszczka wrzosy, druciki, palce, wyciągamy kota z wianka. Uwierzcie, praca z pomocnikiem tego typu jest szalenie interesująca i trwa dwa razy dłużej.
Mój wianek udało  się skończyć, mimo wszystko. Jest trochę roztrzepany, ale mam to swój urok.


a pomocnik,  wyczerpany pomaganiem i nadzorem wygląda tak.


 Mój wspaniały Maniek
Pozdrawiam serdecznie i dziękuje że tu zaglądacie

1 komentarz:

  1. Cudowny wianek!!! A Maniek jest przeuroczy!!! Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz:)

Copyright © 2014 Szczypta codzienności , Blogger